Świadectwa

Pustelnia. Dwa dni odcięcia.
Kto sam nie doświadczy takiego czasu dla siebie w obecności Boga – nie uwierzy, że jest to realne.

Nasuwają mi się słowa pewnej pieśni: „Tak mnie skrusz, tak mnie złam, tak mnie wypal Panie”.
Zostałem zmiażdżony Miłością Boga przez Słowa kazań i homilii Księdza Dariusza (pustelnika). Moim zdaniem i nie tylko, świętego Kapłana w tym trudnym dla wiernych czasie ocalenia. Istnieje tylko jeden rodzaj zmiażdżenia przez Słowo, które wyniszczy w nas to, co prawdziwego odnowienia potrzebuje. Postawi na nogi i z wielką Miłością roześle, byśmy przynosili obfite owoce głosząc Ewangelię.

Z głębi duszy polecam to miejsce każdemu kto pragnie zbliżyć się do Boga, kto pragnie być narzędziem w Jego ręku, kto pragnie radykalnie oddać siebie na służbę Miłości bliźniego.

Bogu dzięki za ten czas, za księdza Darka, za przyjaciół z którymi mogłem wypowiadać duszę milcząc!+++!

 

Pozdrawiam – Adam Pluciński
o. Darku… chwała Bogu za Ciebie!

Księże Darku,

 

Przesyłam parę słów świadectwa. Zawsze jest to dla mnie trudna rzecz do zrobienia:-). Dziękuję jeszcze raz za ten czas, który mogłam tam spędzić. Od czasu powrotu doświadczam większego pokoju w rodzinie. Za wszystkie modlitwy, słowa jakie do mnie trafiały, z całego serca dziękuję.

 

Niespodziewanie dla mnie samej spędziłam przełom 2017 i 2018 roku w Pustelni Salezjańskiej, uczestnicząc w rekolekcjach w ciszy. W Pustelni trwa 24-godzinna adoracja Najświętszego Sakramentu. Czuje się, że Pan Jezus jest Panem tego domu. Wszystko jest Jemu podporządkowane. Zawsze ktoś jest przed Najświętszym Sakramentem. Jest też dobrze opracowany plan dnia, który zawiera i modlitwę wspólnotową, i chwile pracy, posiłków, i osobistej adoracji.

 

Zanurzenie w modlitwie, przykład ks. Pustelnika – wymagania jakie sobie stawia, o których nie mówi, ale które można dostrzec, wymagania jakie stawia z poszanowaniem pełnej wolności rekolektantom i osobom tam przebywającym, wspólna, w zjednoczeniu ducha, modlitwa kapłana z wiernymi rodzą pragnienia większego zbliżenia się do Pana Jezusa, dają wskazówki jak w swoim życiu umieścić Boga na pierwszym miejscu, budzą też nadzieję konieczną w trudnościach życiowych.

 

Pan Jezus wydaje się szczególnie błogosławić temu miejscu, wykonywanym tam pracom, a także przybywającym osobom udzielając pokoju utrudzonym sercom.

 

Iwona z Poznania

„Mimo że na pustelni spędziłem niecałe 3 dni, to uważam ten pobyt za owocny. Na pierwszy rzut oka nie znajduje się tam nic nadzwyczajnego. Zwykły zorganizowany dzień (modlitwa i praca). Pierwszy dzień był dość ciężki. Walka z myślami i pokusami aby to rzucić i wracać do domu. Na szczęście po tej burzy nastał spokój. Gdy już w moim umyśle i sercu nastał spokój oraz gdy wpadłem w rytm w pustelni zaczęły się dziać niezwykłe rzeczy. Podczas adoracji pewne niedomknięte myśli z przeszłości zaczęły się samoistnie układać w głowie. Ponadto zacząłem dostrzegać rzeczy, które na co dzień mi umykają, np. większość rzeczy, które na co dzień mamy i na co dzień zabiegamy są naprawdę niepotrzebne. To brzmi jak banał póki człowiek tego nie doświadczy. Kilka dni na pustelni bez kontaktu ze światem zewnętrznym uzmysławia, że wystarczy skromny posiłek oraz miejsce do snu aby czuć się szczęśliwym. Ile wtedy pozostaje wolnego czasu aby zająć się istotnymi sprawami (relacją z Bogiem czy drugim człowiekiem). Dla mnie mocnym przeżyciem była wizyta w Domu Pomocy Społecznej. Byłem pierwszy raz na takiej wizycie. Kontrast pomiędzy codziennym życiem a tamtym światem stawia do pionu. Od razu uzmysławia, że nie potrafi się naprawdę dziękować oraz unaocznia naszą codzienną obojętność. Ja nie mam żadnej wiedzy oraz doświadczenia w pracy w takich ośrodkach. A wystarczyło, że po prostu wysłuchałem, co parę ludzi miało tam do powiedzenia aby ujrzeć na ich twarzach radość. Ci ludzie są pozostawieni sami sobie. Zazwyczaj ktoś sobie o nich przypomina gdy czegoś chcę, w innym wypadku są oni wszystkim obojętni.  Co ciekawe niedawno byłem w Ziemi Świętej. I jeżeli miałbym wskazać gdzie prościej byłoby mi zbliżyć się do Boga, to byłoby to na pustelni.”

 

Z Bogiem!  Adam Kopaczewski

Drogi Księże Dariuszu,

 

Jako studentka medycyny jestem przyzwyczajona do wykładów i wysiłku umysłowego, a także do częstych kontaktów z ludźmi. Czułam, że aby zbliżyć się do Pana Boga potrzebuję czegoś więcej niż „pokarm czysto intelektualny”- konferencje czy długie rozmowy duchowe. Dlatego od kilku lat podświadomie szukałam takiego miejsca jak pustelnia, do której świecka osoba może przyjechać na kilka dni i odnowić swoją relację z Bogiem.

 

Gdy przestąpiłam próg domu w Marszałkach ksiądz-pustelnik zachęcił mnie, abym przywitała się z Panem Jezusem. Gdy tylko uklęknęłam w kaplicy zrozumiałam, że w tym domu naprawdę Jezus jest Panem. Właściwie całe życie mieszkańców pustelni było skoncentrowane wokół Najświętszego Sakramentu. To adoracja wyznaczała rytm naszego snu i pracy, to modlitwa brewiarzowa przed Najświętszym Sakramentem decydowała o tym, kiedy wstawaliśmy i kiedy kładliśmy się spać. Fakt, że w pustelni obowiązuje milczenie sprawia, że osoba biorąca udział w rekolekcjach jeszcze bardziej jest skupiona na Jezusie. Po prostu On jest cały czas niemal namacalnie obecny. 

 

Duże znaczenie ma też fakt, że Marszałki są mało znanym miejscem i uczestnicząc w rekolekcjach indywidualnych – naprawdę jest się samemu z kilkoma stałymi mieszkańcami domu rekolekcyjnego. Możliwość adoracji Jezusa samotnie w kaplicy i kojące milczenie otworzyły mi oczy na to, jak bardzo indywidualnie Bóg kocha każdego z nas… Tego nie czuje się w świecie przepełnionym informacjami, będąc niemal uzależnionym od sprzętu elektronicznego, w ciągłym kontakcie z wieloma ludźmi. Pan Bóg naprawdę kocha nas samych, tylko ze względu na nas samych.

 

Niezwykły jest temat miłosierdzia, który niejako stanowi hasło sztandarowe domu w Marszałkach. W tejże pustelni zaczęłam rozumieć, na czym polega wielka miłość Boga do nas. Miłość nie ma nic wspólnego z czułostkowością. Miłość czuje się wtedy, gdy widzi się, że ktoś spał parę godzin na dobę, abyś Ty mógł się wyspać i zjeść śniadanie. Odczuwa się miłość, gdy w ciągu dnia postu zje się parę łyżek makaronu na obiad. Miłość Pana Boga dostrzegamy, gdy zdamy sobie sprawę, że będąc takim słabym, grzesznym człowiekiem przez kilka dni dostępuje się zaszczytu naśladowania świętych pustelników czy zakonników. Pośród milczenia dostrzega się, jak w ciągu dnia na tysiące sposobów Pan Bóg przemawia do nas w pięknie przyrody, w prostych codziennych sytuacjach, w słowach Pisma Świętego, w uśmiechu drugiego człowieka. W rzeczywistości pustelniczej jakby przestają być tak istotne problemy, z którymi przyjechaliśmy, a zaczyna nas wypełniać dziecięca radość z codzienności. 

 

Czy to jest tylko kwestia stanów uczuciowych, które przeżywa się w specyficznej atmosferze, jaką stwarzają życzliwi mieszkańcy domu w Marszałkach i częste przebywanie w kaplicy? Nie, pustelnia uczy dużo więcej. Kształtuje spojrzenie, aby umieć patrzeć na świat z miłością. Daje pewien fundament, na którym można budować swoją codzienność po powrocie z rekolekcji, a mianowicie: uczy skupienia się na Jezusie, rytmu dnia, wygospodarowywania czasu na modlitwę, nie zważania na niedogodności i wdzięczności za najprostsze dary od Pana Boga. Obcowanie z Panem Bogiem i praktyka czynienia dobra często uczy dużo więcej niż kazania i lektura pobożnych tekstów. A nade wszystko- przebywanie z Panem Bogiem w bliskości cały dzień bez przerwy sprawia, że Pan staje się naszym przyjacielem, który nas rozumie, i bez którego trudno wyobrazić sobie dalsze funkcjonowanie tu, na ziemi.

 

Ogarniam modlitwą pustelnię, Księdza, Strażników Najświętszego Sakramentu. Wierzę, że to Boże dzieło będzie się rozwijać, bo jest bardzo ważne i potrzebne!

 

Karolina z Wrocławia

Moja droga do Boga przez pustelnię…

 

Inaczej wyobrażałam sobie swoje życie. Zawsze prosiłam Boga w modlitwie o życie piękne, spokojne, szczęśliwe, beztroskie i pełne realizacji tego, czego pragnę. Tymczasem moje życie przebiega ciągle, nieco inaczej…

 

Muszę przyznać – zawsze się modliłam. Prawie zawsze prosiłam o coś, czasem dziękowałam i znowu prosiłam… Otrzymując, już zaczynałam się obawiać: „ no tak, jest dobrze dziś, ale jutro?” Zaczynała się obawa, strach i coraz gorętsze prośby do Boga – by było tak, jak ja chcę.
Moje życie coraz bardziej wypełniał lęk… Szukałam sposobu, by sobie z nim poradzić. Ja sama. W pewnym momencie mojego życia orientując się, że właściwie mam już wszystko, o co zabiegałam prosiłam: „Panie Jezu, naucz mnie kochać, bo czuję, że nie potrafię”.

 

Po niedługim czasie, mój misternie konstruowany przeze mnie świat, runął, w najmniej oczekiwanym momencie i rozsypał się w proch. Katastrofa, klęska, dramat, totalna pustka. Niewyobrażalne cierpienie, łzy, mnóstwo łez. Pojedyncze osoby. Totalna asceza, osłabianie ciała.

 

Bóg pozostał w tym miejscu, w którym zawsze Go odnajdywałam. Dał mi przejrzeć na oczy, bym zobaczyła, że wszystko, co budowałam – prysło jak mydlana bańka, było iluzją. Nie ma już mnie – tamtej. Ale jest Jezus! na krzyżu! On za mnie, z miłości do mnie, oddał swoje życie! A dziś, obdarza mnie łaską największą – cierpieniem, przed którą zawsze uciekałam, mówiąc: „Panie tylko nie to! Nie teraz! Nie mnie! Proszę! Uchroń!” Lęk, który mnie wypełniał coraz szczelniej, był zawsze lękiem przed cierpieniem.

 

A ja, właśnie wtedy, otrzymałam łaskę cierpienia obejmującego całą mnie. Cierpienia, które powala, niszczy, kruszy, zabija, zabiera tamto życie. Nie miałam pomysłu, by się sprzeciwiać Bogu. Patrząc na Jezusa ukrzyżowanego, przyjęłam w pokorze.

 

„Niech nie żyję ja. Ty Panie Jezu żyj we mnie” proszę każdego dnia. I każdego dnia prosząc o łaskę nawrócenia, mojego ciągle kamieniejącego serca, pytam: „jak wypełnić Twoją wolę Panie?” I idę. A droga jest nieustannie zaskakująca. I zniknął lęk. W to miejsce pojawiła się radość i pokój w sercu i ufność, które pomagają rozwiązywać, wciąż nowe trudy każdego dnia.

 

Od 1 listopada 2017r mogę adorować Jezusa w Najświętszym Sakramencie w Ognisku Miłosierdzia w pustelni salezjańskiej w Marszałkach.

 

Adorować i w dzień i w noc.

 

Nadzwyczajna to łaska, której nigdy nie mogłam się spodziewać!

Nie mogłam marzyć, o adorowaniu Pana tak daleko od mojego domu!

Nie mogłam wiedzieć, że potrafię spać 4 godziny na dobę, by adorować Pana ukrytego w Drobinie Chleba!

 

Nie mogłam przewidzieć tego nadzwyczajnego prostowania ścieżek mojego życia, które dokonuje się tutaj, podczas trwania przed Panem godzinami.

W bezruchu i w pustce – w myślach i w sercu.

 

Rzadko rozumiem, co Pan czyni z moim życiem, ale ufam bezgranicznie Bogu i Maryi Niepokalanej. Każdego dnia oddaję Im swoje życie.

 

BTBM (Bożena z Sosnowca)

Święty Janie Bosko,
minęła właśnie Uroczystość Twoich narodzin dla nieba, obchodzona w każdym roku 31 stycznia. Ja poznałam Ciebie dopiero w tym roku – dzięki nowennie przed tą uroczystością – choć od wielu lat należę do parafii salezjańskiej.

 

Do pustelni salezjańskiej w Marszałkach, na czas rekolekcji, przyjechałam wybierając przypadkiem termin: od pierwszego dnia nowenny aż do 31 stycznia. Ktoś powie przypadek – dla mnie łaska od Pana, za Twoją przyczyną św. Janie Bosko, który dla jakiejś nie odgadnionej przyczyny chciałeś – chcesz bym Cię poznała lepiej.

 

Każdego dnia nowenny w pustelni, ksiądz pustelnik Dariusz Szyszka – salezjanin przedstawiał pokornie jeden z Twoich charyzmatów.

I tak usłyszałam o Twoim św. Janie Bosko,
umiłowaniu:

 

• Jezusa ukrytego w Najświętszym Sakramencie
• Ofiary mszy św.
• Komunii św.
• Częstego nawiedzania kościołów

 

Z radością odnajduję Twój wpływ w tym zakresie na moje życie, moje codzienne wybory, moje priorytety. Dokładnie w takiej kolejności.

 

Święty Janie Bosko módl się za nami!

 

Nade wszystko umiłowałeś Matkę Najświętszą Wspomożycielkę Wiernych. W parafii salezjańskiej właśnie, przez posługę Twoich wiernych Synów – Salezjanów, otrzymałam niewyrażalne uczucie do Matki Najświętszej we wszystkich wizerunkach, za które dziś wyrażam wdzięczność Bogu. Maryję Niepokalaną, za Twoją przyczyną św. Janie Bosko pragnę mieć za Przewodniczkę, Jej ufać bezgranicznie, zawsze służąc.

 

W kolejnym dniu nowenny usłyszałam o Twoim synowskim oddaniu Kościołowi i Ojcu Świętemu – aż do ostatniego tchu życia. Daleko mi do takiego stanu umiłowania, choć w moich latach dojrzałości chrześcijańskiej, obserwuję u siebie stały wzrost oddania Kościołowi i zaangażowania w jego działanie, jak również pełne posłuszeństwo nauczaniu Ojca Świętego – wynikające z miłości do Jezusa i Jego Namiestnika na ziemi.

 

Z miłości do Jezusa wynika, św. Janie Bosko, Twoje umiłowanie młodzieży i dzieci oraz praca dla ich rozwoju w wierze i zbawienia duszy. Ty widzisz św. Janie jak bardzo trudzą się Twoi Synowie – Salezjanie, by ratować dusze młodych we współczesnym świecie. Młodzież i dzieci aktualnie zniknęły z podwórek, placów zabaw i ulic (jak to miało miejsce w Twoich czasach), bo pochłonął je Internet, telefonia i inne media i zamknął każdego osobno, jak w celi, we własnym kącie. By ratować te dzieci i młodzież, uznając własną bezsilność wobec tego stanu, musimy prosić Boga Najwyższego. Adorując Jezusa, ukrytego w Najświętszym Sakramencie – słuchać Jego Słowa; Jemu powierzać dzieci i młodzież i prosić usilnie, by zechciał pozwolić, aby nasze dzieci i wnuki przyszły do Niego. Wieczysta Adoracja Najświętszego Sakramentu w pustelni salezjańskiej, to odpowiedź salezjanów na znaki czasu i aktualne potrzeby młodzieży.
Święty Janie Bosko wspomagaj nasze błagania! Bądź orędownikiem młodzieży przed Panem!

 

W dniu kolejnym nowenny, usłyszałam o dziele utworzenia Towarzystwa Salezjańskiego i Zgromadzenia Córek Maryi Wspomożycielki, którego działania pełnego oddania, służby, przyjaźni i miłości do młodzieży jestem świadkiem w mojej salezjańskiej parafii od wielu lat.

 

Dziś pragnę dziękować Bogu za te owoce Twojej świętości św. Janie Bosko!
Wreszcie, założyłeś św. Janie Bosko Pobożny Związek Pomocników Salezjańskich, który w mojej parafii w dość podstawowej postaci istnieje do dziś. Przyznaję, że dopiero w trakcie tej nowenny uzyskałam ważne informacje o zasadności powołania i funkcjonowania tej wspólnoty Salezjanów – współpracowników. Mogę, zaangażować się w to dzieło bardziej niż dotychczas, jeśli Bóg tak zechce.
Następnym charyzmatem, który otrzymując rozwinąłeś ponad miarę – to misje. Aktualnie Salezjanie pracują w ponad 100 krajach świata, by ocalić dusze młodych dla Jezusa. Święty Janie Bosko, a co ja mogę? Powiedziałeś Bogu: „Daj mi dusze, resztę zabierz.” Proś za mną, bym chciała chcieć jak Ty, jeśli taka jest wola Boga.

 

Twoje umiłowanie cnoty czystości – myślą, mową i uczynkiem, słowem, pismem i przykładem – stanowi dla każdego i dla mnie zadanie najważniejsze, bo podstawowe. W każdym możliwym dla mnie zakresie – w myśli, w mowie i w uczynkach – ukochać czystość i być wierna.

 

Wspomagaj św. Janie Bosko!

 

Ty od tylu już lat, rękami salezjanów prowadzisz mnie i moją rodzinę do Jezusa. Widziałeś, jak wątła była moja wiara; jak wierząc w Boga stawiałam na siebie, na męża; jak nie zgadzałam się na Słowo Ewangelii, by Bogu oddać najbliższych i światowe wartości i siebie samą; jak mówiłam z lękiem: „nie teraz Panie, później, może kiedyś”.

 

Widziałeś też czas rozsypania się mojego tak misternie układanego życia w proch. Widziałeś czas totalnej klęski, i ufam, wspomagałeś, prosząc Boga, bym uniknęła śmierci wiecznej.

 

To któryś z Twoich synów – salezjanów podpowiedział mi modlitwę – ratunek – „Jezusie, Synu Dawida ulituj się nade mną”, którą modliłam się dniami i nocami, przez wiele miesięcy, nieustannie płacząc. To był błogosławiony czas mojego nawrócenia i uwierzenia Bogu.

 

Ten czas trwa do dziś. Każdego dnia oddaję swoje życie i wszystko co mam, Matce Najświętszej Wspomożycielce Wiernych, ufając w Jej wstawiennictwo u Boga i najlepsze kierowanie moim istnieniem.

 

Święty Janie Bosko, dziś z całego serca dziękuję Jezusowi za Twoje życie i charyzmaty, nieustannie owocujące łaskami dla dusz.

 

Wstawiaj się u Boga za pustelnią salezjańską i Ogniskiem Miłosierdzia, wypraszaj dla wieczystej adoracji Najświętszego Sakramentu wszystko co Bogu miłe i tylko Bogu służące!

 

Bożena z Sosnowca